Robert Mak: ,,Cieszę się z obrotu spraw, a sukcesy drużyny jeszcze to potęgują."
Dodano | Autor Dominik Kozieł | Komentarze
Robert Mak: ,,Cieszę się z obrotu spraw, a sukcesy drużyny jeszcze to potęgują."

W pierwszym wywiadzie po powrocie z rocznego wypożyczenia, Robert Mak opowiedział m.in. o minionym sezonie, mistrzostwie Lokomotiwu oraz swoim najlepszym przyjacielu w drużynie.

Robert, cały rok nie widzieliśmy się, więc pierwsze pytanie będzie proste - co u Ciebie słychać?
-Miniony sezon był dla mnie dość udany. Wraz z PAOKiem wygraliśmy Puchar Grecji, dostaliśmy się do kwalifikacji Ligi Mistrzów. Dla mnie samego ważne były minuty spędzone na boisku, rozegrać tyle meczów, ile to możliwe. Cieszę się z obrotu spraw, a sukcesy drużyny jeszcze to potęgują. Puchar Grecji to moje pierwsze trofeum w karierze, zapamiętam to na zawsze.

Mistrzostwo AEKu Ateny to duża niespodzianka?
-Mieliśmy pozaboiskowe problemy, o których zapewne słyszeliście. Zawodnicy wpływają na przebieg rozgrywek tylko swoją grą, co też robiliśmy. Zabrano nam trzy punkty (bezpośredni mecz z AEK, po 90 minutach 1:0 dla PAOKu, przyp. red.), których zabrakło do triumfu, stało się tak, jak się stało. Jakby nie patrzeć, ten sezon już za nami, z niecierpliwością czekam na kolejny.

Jak wiesz, mistrzostwo Rosji zdobył klub, który od dawna go nie zdobył.
-Oczywiście, śledziłem przebieg zeszłorocznych rozgrywek, w końcu Zenit, to mój klub. Zwycięstwo Lokomotiwu było niespodzianko, ale skoro zajęli pierwsze miejsce, to znaczy, że grali lepiej niż przeciwnicy i uśmiechnęło się do nich szczęście, które, z drugiej strony, odwróciło się od rywali.

Twoim trenerem w Grecji był Razvan Lucescu. Można ich porównać?
-To niemożliwe, są całkiem inni. Cały czas jestem o to pytany, ale szczerze odpowiadam, że mocno się różnią ze strony czysto ludzkiej, jak i trenerskiej. Oczywiście, Razvan w jakimś stopniu wzoruje się w swojej pracy na ojcu. A Mircea Lucescu oglądał kilka razy nasze mecze z trybun. A co do Razvana, wykonał świetną robotę w PAOKu, biorąc pod uwagę, że przyszedł dwie czy trzy kolejki po rozpoczęciu rozgrywek mistrzowskich. Potrafił zmienić drużynę, wprowadził nowoczesne rozwiązania taktyczne, co pomogło wygrać Puchar Grecji.

A co słychać u naszego starego znajomego - Mauricio?
-Mauricio bardzo szybko przywykł do greckiej piłki, ale to nietrudne, bo atmosfera w PAOKu ,,robi robotę". Z tego co wiem, ma jeszcze trzy lata kontraktu, więc życzę mu powodzenia.

Ile meczów Zenita udało Ci się obejrzeć?
-Wiele spotkań w Lidze Europejskiej, mniej w Premier Lidze, ponieważ kolidowały z naszymi meczami.

Jesteś jednym z niewielu, którzy mieli już okazję pracować z Siemakiem, w sztabie Lucescu.
-Tak, to fantastyczny człowiek. Nawet pomógł mi zapisać dzieci do szkoły, kiedy tylko przyjechałem do Sankt-Petersburga.

Tęskniłeś za Łodyginem?
-Oczywiście, to mój najlepszy przyjaciel w drużynie. Fantastyczny facet z charakterem. O wszystkim możemy porozmawiać. Raz natknęliśmy się na siebie podczas wolnego, w Salonikach. W ogóle ciągle pisaliśmy.

Powiedz, jak Ci się ogląda te Mistrzostwa Świata.
-To bardzo dziwny turniej, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dużo niespodzianek, każda drużyna może się pokazać z dobrej strony. Kto by powiedział, że Japonia tak przeciwstawi się Belgii. Spójrzmy też na Rosję, od której nikt nie oczekiwał rezultatów, a oni pokazali, że mogą powalczyć o dobre lokaty, grając w mądry futbol. W piłce praktycznie zatarły się różnice między słabszymi i lepszymi drużynami, każdy może wygrać z każdym.

Patrząc w telewizor wierzysz, że to Rosja?
-Z organizacyjnego punktu widzenia, turniej jest fantastyczny. Pojawiło się wiele świetnych stadionów, które wypełniają się po brzegi kibicami. Niezmiernie mi szkoda, że mnie tam nie ma, Słowacy bardzo chcieli wystąpić na tym mundialu.

Powrót do listy