Wilmar Barrios: ,,Czasem pieniędzy starczało na podróż tylko w jedną stronę"
Dodano | Autor Katarzyna Lewandowska | Komentarze
Wilmar Barrios: ,,Czasem pieniędzy starczało na podróż tylko w jedną stronę"

Defensywny pomocnik w wywiadzie dla sports.ru - o swoich pierwszych pieniądzach, ich niedoborze i wspaniałej kobiecie, która przeprowadziła go przez nastoletnie życie.

Matka zastępcza 

Rozumiecie, babcia była ze mną od zawsze. Mój powód numer 1, by stać się lepszym człowiekiem. Dla niej zawsze byłem młodszym synkiem, tak do mnie mówiła. Nigdy nawet nie mówiłem do niej ,,babciu", tylko ,,Jak leci, mamo?". Pracowała w przedszkolu, troszczyła się o tych 12-15 dzieci, jak o mnie i siostrę. Zawsze starała się, żeby mi niczego nie brakowało. Zacząłem grać w piłkę - babcia dała mi strój. Zacząłem jeździć na treningi - babcia dawała pieniądze na transport. Pieszo było to godzinę drogi, a ja byłem jeszcze za młody na takie spacery po mieście. Czasem pieniędzy starczało na podróż w jedną stronę, wtedy pomagali koledzy z drużyny. Chciałem trenować, dlatego musiałem dorabiać. Sprzedawałem lód. W domu mieliśmy zamrażalnik, a babcia dbała, żeby zawsze był pełen. Tak z siostrą znaleźliśmy swoją pierwszą pracę, przy czym sprzedawaliśmy nie tylko lód, ale i zamrożony sok - wychodziły takie jakby-lody.

Piłka wyzwala emocje 
Babcia z trybun oglądała mnie tylko raz - przyszła na mecz z USA. Po meczu czekała na mnie przed stadionem, ale nie dopuszczono jej do autobusu. Wtedy babcia krzyknęła: ,,Przepuśćcie mnie do syna!". Cieszę się, że udało się jednak spotkać, ale od tamtej pory babcia na stadiony nie chadza. To bardzo emocjonalna osoba, może zdenerwować w dowolnej sytuacji, dlatego teraz mecze ogląda w telewizji albo w internecie. I tak przeżywa każde zagranie, kiedy ktoś mnie kopnie albo uderzy, wszystkie stykowe sytuacje. Nie omawiamy każdego występu, ale kiedy coś pisze, to w stylu ,,Spróbuj może trochę dokładniej?" Z babcią nie rozmawiamy poważnie o piłce, ponieważ do tego trzeba mieć większe obycie, a babcia kieruje się emocjami. Dlatego nie pytałem jej o zdanie przed transferami. Z czasem zrozumiała, że lepiej oglądać mecze bez dźwięku - wtedy się nie skupia na krzykach komentatorów i jest spokojniejsza. 

Spokojne miejsce 
Dzisiaj w La Candelarii jest spokojniej. W wolnym czasie tam zaglądam, spotykam się z przyjaciółmi dzieciństwa, gramy tam, gdzie i dwadzieścia lat temu. Mieliśmy dwa boiska - cementowe i piaszczyste. Kilka lat temu miasto wyłożyło sztuczną murawę w miejsce cementu. Jakby nie było, babcię zabrałem stamtąd od razu, kiedy zarobiłem większe pieniądze. Teraz w jej drzwi kule już nie trafiają...

Powrót do listy