Leon Musajew: ,,Kiedy wychodzę na Gazprom Arenę, myślę sobie ,,To się dzieje naprawdę?"".
Dodano | Autor Dominik Kozieł | Komentarze
Leon Musajew: ,,Kiedy wychodzę na Gazprom Arenę, myślę sobie ,,To się dzieje naprawdę?"".

Młody pomocnik niebiesko-biało-błękitnych o spełnionym marzeniu, spotkaniu z Matthijsem de Ligtem i swojej piłkarskiej ewolucji.

Twoje najważniejsze wspomnienie związane z piłką?
-Najlepsze - przejście z Akademii w profesjonalną piłkę. Miałem 17 lat, brałem udział w mistrzostwach Sankt-Petersburga, kiedy Wladislaw Radimow zauważył mnie i zaprosił na obóz z Zenitem-2. Tam od razu wszedłem w cykl przygotowawczy i zacząłem pojawiać się na boisku w sparingach, za co mu bardzo dziękuję.

W dzieciństwie często oglądałeś mecze?
-Starałem się. Razem z rodzicami kibicowaliśmy Zenitowi, nigdy bym nie uwierzył, że sam znajdę się w drużynie. To było coś nierealnego. Oglądałem mecze, starałem się wyciągać z nich naukę. Teraz, kiedy wychodzę na Gazprom Arenę, myślę sobie ,,To się dzieje naprawdę?"".

Daniil Szamkin powiedział, że ojciec zabrał go na Wiraż, kiedy miał cztery lata. Jaka jest Twoja historia?
-Kiedy byłem w Akademii, często chodziłem na Pietrowski, podawałem tam piłki - na przykład Aleksandrowi Aniukowowi. Najbardziej niemożliwe to znaleźć się na jednym obozie przygotowawczym wraz z nim, kilka lat później. Mam zdjęcie, gdzie jestem jeszcze mały, miałem całe dziewięć lat, wyprowadzałem zawodników na mecz Ligi Mistrzów. Nie pamiętam na jaki, ale byli tam chłopaki z Akademii, mi przypadł sędzia.

Dlaczego wybrałeś pozycję defensywnego pomocnika?
-W dzieciństwie, kiedy graliśmy 4 na 4, byłem obrońcą - mniej czy bardziej nieustępliwym. Ojciec zawsze mnie uczył, że nie wolno gubić ustawienia, przegrywać pojedynków, trzeba walczyć do końca. Kiedy podrosłem i zaczęła się gra 8 na 8, przesunęli mnie do środka pola, ponieważ dysponowałem i dobrym odbiorem, i podaniem, a i uderzyć mogłem. Graliśmy 3-2-3, miałem po prostu rolę pomocnika. Później, już na pełnowymiarowym placu, trener chciał spróbować moich sił jako defensywnego pomocnika - tak już zostało.

Lewa noga zawsze była lepszą?
-Tak. Mam młodszego brata, też w Akademii i też defensywnego pomocnika, obie nogi ma tak samo dobre. A ja od samego dzieciństwa, kiedy to grałem z tatą - zawsze strzelałem lewą.

Opowiedz o spotkaniu z Matthijsem de Ligtem.
-W dzieciństwie jeździliśmy często na turnieje do Holandii, spotykaliśmy się tam z Ajaxem. Gry były wyrównane - raz oni wygrywali, raz my. Zdjęcie z nim pochodzi z turnieju U-12, ale nie pamiętam jakie wtedy były rezultaty. De Ligta też jakoś szczególnie nie pamiętam, zostały raczej ogólne wrażenia z gry przeciwnika.

Trzęsły Ci się kolana, kiedy jechałeś na pierwszy obóz z Mirceą Lucescu?
-Na początku nie mogłem uwierzyć, że to się w ogóle dzieje. To były moje najcięższe przygotowania - jesteś młody, nie jesteś przygotowany, na takie obciążenia. Było trudno, ale na pewno nie trząsłem się ze strachu. Drużyna była prawdziwym kolektywem.

Ze wszystkimi byłeś na ,,Pan"?
-Oczywiście! Miałem 17 lat, jeszcze nie byłem tak śmiały.

Teraz już jesteś stałym bywalcem tych obozów.
-Jest łatwiej, bardziej komfortowo się czuję. Myślę, że możemy już przejść na ,,Ty".

Powrót do listy